sobota, 19 lutego 2011

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych, część 16


[Poniżej znajdują się spoilery do książek z cyklu Malazańskiej Księgi Poległych]

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych trwa. Przypominam: w tym cyklu przywołuję treść poszczególnych rozdziałów sagi, wdając się czasem w analizę lub interesujące dygresje. Oczywiście, moje posty są tylko cieniem rzucanym przez właściwy re-read, odbywający się na stronie wydawnictwa Tor. Osoby chcące pogłębić znajomość Malazańskiej Księgi Poległych kieruję tutaj. Obecnie omawiamy Noc noży Iana Camerona Esslemonta.

Po uciążliwej przerwie chorobowej wracam do wielkiego czytania. Dziś skończę rozdział trzeci, a, jeśli nic nowego mi nie wyskoczy, do końca lutego uporam się z Nocą noży i poddając się vox populi, przejdę do Bram Domu Umarłych.

Ostatnim razem, kiedy spotkaliśmy Harta, weteran wynosił nieprzytomnego Kojca z gospody. Okazuje się, że udał się do byłego wojskowego medyka, Foki. Foka to świetna postać – żal, że występuje tak epizodycznie – wywołane wojną zgorzknienie i zrezygnowanie, które od niego emanuje, jest tak silne, że późniejsze uwagi Harta wcale nie są konieczne, czytelnik doskonale się domyśli, czego Foka mógł być świadkiem na służbie i jak to go zmieniło. W każdym razie Hart „pożycza” sobie starą zbroję medyka, zakładając do niej swój charakterystyczny hełm (mniemam, że to hełm od pancerza Miecza Dassema Ultora) – i wyrusza w pogoń za Popiołem.

W powyższej scenie dziwią mnie trochę szczegóły dotyczące duchów. Foka sprawdza Harta, każe mu zranić się w ramię, aby przekonać się, czy ten krwawi. Sposób w sumie bardzo dobry, ale nie przypominam sobie podobnych praktyk z żadnej innej książki z serii, a przecież duchów i zjaw przewinęło się tam całkiem sporo. Ot, ciekawostka.

W innej części miasta Kiska opuszcza dom Agayli. Przez chwilę wraca wspomnieniami do rozruchów w Mysiej Dzielnicy, przypomina sobie, jak się wtedy czuła i jaką przysięgę sobie złożyła: nie nadstawiać za innych karku. Introwertyczną wycieczkę przerywa wycie Ogarów (mówiłem, że w Nocy noży Ogary wyją i wyją, nie wiem nawet, czy nie częściej niż w kilkukrotnie dłuższym Mycie Ogarów, a jego fabuła kręci się przecież wokół nich). Kiska przyspiesza i po jakimś czasie zauważa grupę kultystów, których postanawia śledzić, w nadziei, że zaprowadzą ją do celu. Po drodze natrafia na ciało jednego z nich. Pierś denatki zdobi tatuaż „pazurzastej nogi jakiegoś drapieżnego ptaka.” Trochę dalej Kiska wreszcie odnajduje swój cel. Mężczyznę wraz z jego ochroniarzami otaczają kultyści (czytelnicy serii z pewnością przypomną sobie animozje pomiędzy dwoma siatkami wywiadowczymi Imperium, starszym Pazurem i młodszym Szponem). Dochodzi do walki. Kiska obserwuje te zmagania, ale ktoś nagle chwyta ją od tyłu, wiąże, knebluje i zakłada jej na głowę kaptur (brakuje tylko, żeby ją ogłuszyli i Esslemont wykorzystałby wszystkie podstawowe zagrywki porywaczy).

Kaptur zdejmują jej dopiero w jakiejś gospodzie. Kiska z trudnością rozpoznaje jednego z porywaczy, Corinn (czytelnik może domyślić się, że to grupa sierżanta Popioła). Zanim dyskusja (a może przesłuchanie?) ma szansę się rozkręcić, atakuje Ogar. Corinn i Popiołowi udaje się uciec, ale ich ludzi czeka groteskowa śmierć. Ostatni z weteranów odbezpiecza ładunek wybuchowy Moranthów. Kiska czmycha, a kilka chwil później, gospoda eksploduje za jej plecami.

Na Harta wpada zrozpaczona kobieta. Czytelnik może z pozoru pomyśleć, że to Kiska, ale sprawy mają się zupełnie inaczej. To pułapka. Kobieta zamienia się w wężową istotę. Opowieść przybiera na chwilę znamiona horroru – weteran próbuje się wywinąć, ale jego wysiłki wydają się bezcelowe. Tylko interwencja Chodzącego po Krawędzi ratuje mu życie. Antyczny martwiak przestrzega go, by w tę noc został w domu, a potem odchodzi.

Hart – oczywiście – nie słucha ostrzeżenia. Wznawia wędrówkę w kierunku Twierdzy Mocka i szybko napatacza się na jednego z ludzi Popioła, a raczej, na truposza, który kiedyś był jednym z żołnierzy sierżanta. Tropem nieumarłego podąża Ogar. Zarówno za pierwszym, jak i za drugim razem lektura tego fragmentu sprawiła mi wiele przyjemności. Walka Harta z monstrualnym stworem jest odpowiednio chaotyczna i krwawa, i doskonale pokazuje potęgę Ogara. W chwili, kiedy potwór przymierza się do przeprowadzenia ostatecznego ataku, weteran traci przytomność.

Kiską targają sprzeczne emocje, ukryć się czy próbować wykonać polecenie Agayli? Decyduje się na to drugie i podąża w kierunku Twierdzy Mocka. Tam ponownie daje się złapać – tym razem przez strażnika mężczyzny, którego próbowała odnaleźć. Ten (Hattar) prowadzi ją do swojego pana. Kiedy Kiska zdradza, że niesie wiadomość od swojej ciotki, Agayli, mężczyzna wydaje się ukontentowany („pyta Talię Smoków, co przyniesie następny rok. I tka.”). Wyjawia, że nazywa się Artan (Artan, Arthantos ze Wspomnienia Lodu, czy wiecie już, kim jest mężczyzna?) i pokazuje jej wiadomość, którą sama mu przyniosła (rysunek Jeźdźca Sztormu). Pyta, co widzi, a ona odpowiada, że „lód.” Dalej Kiska przyznaje się do podsłuchiwania rozmowy z Olegiem, a później przekazuje Artanowi jego podejrzenia (potwierdzone przez Chodzącego po Krawędzi): Kellanved powraca, aby objąć Tron Cienia, nie Imperium. Na Artanie nie robi to specjalnego wrażenia, dla niego to tylko teoria (och, krótkowzroczności…), a ma większe zmartwienia na głowie. Pozostawia związaną Kiskę i odchodzi, ale dziewczyna wyplątuje się z pęt i postanawia, a jakże, za nim podążyć (swoją drogą, jak teraz o tym myślę, Noc noży składa się z zaskakująco dużej liczby scen śledzenia/podążania za kimś). Tutaj kończy się rozdział trzeci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz