sobota, 19 marca 2011

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych, część 17


[Poniżej znajdują się spoilery do książek z cyklu Malazańskiej Księgi Poległych]

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych trwa. Przypominam: w tym cyklu przywołuję treść poszczególnych rozdziałów sagi, wdając się czasem w analizę lub interesujące dygresje. Oczywiście, moje posty są tylko cieniem rzucanym przez właściwy re-read, odbywający się na stronie wydawnictwa Tor. Osoby chcące pogłębić znajomość Malazańskiej Księgi Poległych kieruję tutaj. Obecnie omawiamy Noc noży Iana Camerona Esslemonta.

Rozdział czwarty otwiera śmierć rybaka Tobena. Skuty lodem Sen Rheni, statek widziany w prologu, rozbija jego łódkę, otwierając Jeźdźcom Sztormu drogę na Malaz. Prawdę mówiąc wątek rybaka wydaje mi się nierozwinięty i urwany, szkicowy. Rybak w Nocy noży pełni jedynie rolę buforu dla Jeźdźców i książka świetnie obyłaby się bez jego obecności. Nie przypominam sobie również, aby Toben był wspominany w innych książkach. No cóż, w tak rozległej sadze nie wszystkie wątki muszą się splatać… w każdym razie śmierć rybaka zmusza do działania Agaylę. Ciotka Kiski odwiedza dom Tobena, ale zastaje tu jedynie jego zamarzniętą żonę. Postanawia więc zwrócić się o pomoc do innej postaci – Oba.

Z początku mężczyzna nieszczególnie przejmuje się zagrożeniem, jakie stanowią Jeźdźcy, a za obecny stan rzeczy obwinia Gburkę, która rozkazała przecież przeprowadzić czystki czarodziejów. Planuje już wycofać się do swojej wieży, ale powstrzymują go słowa Agayli: jest przecież zakotwiczony do tej wieży, a ta stoi na wyspie Malaz. Mimo to, Obo zauważa, że nie poradzą sobie z Jeźdźcami we dwójkę… ale Agayla już się tym zajęła i poprosiła jeszcze kogoś – nie, nie „tego szaleńca” (jak Obo wyraża się o dawnym cesarzu), kogoś innego (i znów, uważny czytelnik już wie kogo).

Hart znów zabiera nas do Y’Ghatanu, do ostatnich dni Dassema Ultora. Pierwszy Miecz oznajmia, że to jego ostatnia bitwa, że Kaptur, z którym do tej pory łączyła go szczególna zażyłość, „popełnił błąd”. Podczas starcia Dassem staje naprzeciw Surgena, namaszczonego czempiona Y’Ghatanu. Coś idzie nie tak – Dassem zostaje ranny, ale nie z ręki y’ghatańczyka. Strażnicy Miecza osłaniają jego odwrót; Hart wdaje się w pojedynek z Surgenem, wiążąc go walką na tyle długo, aby pozwolić pozostałym uciec.

Jak już wcześniej wspomniałem, bardzo lubię te retrospekcje; miło jest ponownie spotkać dawno zmarłe postacie (Bellurdan, Nightchill, Loczek) albo poczytać o wielkich bohaterach, których z bliska poznamy znacznie później (Ameron). Ilość szczegółów, które później gładko wpasowują się w większą całość, zdaje się potwierdzać zapewnienia Eriksona o dokładnym rozplanowaniu fabuły serii. Jest coś urzekającego w tak pieczołowitej samo-referencyjności tekstu, chociaż dla osób, które nie są zaznajomione z sagę albo mają wyjątkowo słabą pamięć do imion, może się to wydać na dłuższą metę uciążliwe.

Hart budzi się w rękach kultystów Cienia. Ich przywódca wyjaśnia, że obserwowali walkę z Ogarem i że w odpowiednim momencie zainterweniowali; nie chce zdradzić, kim jest, ale zapewnia, że w Szponach kult i Hart mają wspólnego wroga. Hart zaczyna kojarzyć pewne fakty, łączyć kult z Pazurem i Tancerzem (dla mnie to rozumowanie wydawało się w tej sytuacji odrobinę zbyt daleko idące, ale może weteran wojen w Siedmiu Miastach był posiadaczem niecodziennej intuicji…). Przywódca kultystów pokazuje mu Dom Umarłych, twierdząc, że ktokolwiek przejdzie przez jego bramy, zawładnie Grotą Cienia, a potem prosi go o pomoc w zapewnieniu bezpieczeństwa temu, który jeszcze tej nocy spróbuje dokonać tego wyczynu. Hart, nie czując szczególnej lojalności wobec Kellanveda ani Tancerza, odmawia.

Ku zdziwieniu Harta, kultyści pozwalają mu odejść wolno (wysyłając z nim jednak niewielką eskortę). Kiedy prowadzą go ku Twierdzy Mocka, weteran uświadamia sobie, że wyznawcy Cienia zgromadzili się na wyspie, aby powitać przepowiedziany powrót Kellanveda (chociaż nadal uważa, że dawny cesarz zamierza odzyskać Imperium, a nie walczyć o panowanie nad jakąś Grotą). Kultyści zostawiają go u stóp Twierdzy, przestrzegając, że wewnątrz znajdzie tylko śmierć. Hart wraca pamięcią do Dassema Ultora, przypominając sobie jego niepochlebne zdanie o cesarzu. Wizja Y’Ghatanu staje mu przed oczami.

Budzi się w namiocie szpitalnym. Gburka wykonała swój ruch, Y’Ghatan upadnie, zaczęła się czystka starej gwardii. Hart i Nasada zabijają pilnujących ich strażników i przekradają się do namiotu Dassema. Pierwszy Miecz jest ciężko ranny, ale nie jest już Gburce potrzebny – nowym Wielką Pięścią został Choss. Kiedy przywódczyni Szponu opuszcza namiot, jej podwładni zabierają się za „wiosenne porządki” – najwyraźniej według oficjalnej historii ani Dassem, ani jego strażnicy nie przeżyli oblężenia Y’ghatanu. Gburka nie doceniła jednak Harta i Nasady, którzy radzą sobie z napastnikami (wydaje się nawet, że Hart zabił Oposa). Cała trójka ucieka z wojskowego obozu. Niedługo potem Dassem odłącza się od swoich podkomendnych, aby „wyruszyć na wędrówkę” (wskazówka, wskazówka). W przewrotny sposób trójka wojowników rzeczywiście „ginie” – przynajmniej w annałach Imperium.

„W teraźniejszości” Kiska udaje się do Lubbena, który tłumaczy jej, że w Twierdzy powyżej toczą się zajadłe zmagania. Po drodze na szczyt Kiska mija liczne ciała: Szponów, strażników Artana, zbirów Popioła. Gburka jest na górze. Za to na dole jakiś weteran walczy ze Szponami – zabija jednego, drugiemu udaje się zbiec (to Opos). Dziewczyna nie zamierza czekać i wspina się dalej. Wyżej spotyka Artana i jego strażnika Hattara. We trójkę są świadkiem rozmowy weterana z jednym z kultystów. W odpowiedzi na gest ręki tego ostatniego znikąd pojawia się ciało Corinn. Weteran bierze je na ręce i odchodzi. Kultysta odwraca się w ich stronę. Artan go rozpoznaje.

Ostatnia scena cofa nas odrobinę w czasie, tym razem śledzimy poczynania Harta – to on jest weteranem, którego obserwowała Kiska. Hart walczy ze Szponami, Opos ucieka, za to pojawia się Tancerz (tak, kultystą z poprzedniej sceny jest właśnie Tancerz, towarzysz Kellanveda). Interesujące, że mężczyzna, który stawił czoło namaszczonemu świętemu obrońcy Y’ghatanu, walczył z Ogarem i przeżył, a do tego zabił całą masę zwykłych ludzi, czuje taki respekt przed tym szermierzem. To świetne wprowadzenie dla legendarnej postaci, jaką jest Tancerz. W każdym razie Hart pyta go o Corinn, a ten proponuje mu układ – jeśli weteran powróci do Pralta (przywódcy kultu Cienia) i podda się jego rozkazom, on odda mu Corinn. Hart przystaje na ten układ (co widzieliśmy już w poprzedniej scenie) i odchodzi. Tancerz wyjaśnia mu jeszcze, że jemu i Kellanvedowi zupełnie nie zależy na odzyskaniu władzy w Imperium (to był tylko plan krótkoterminowy) – teraz mają na oku znacznie większy kąsek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz