Tym razem coś z zupełnie innej beczki. Raz, czysty kryminał. Dwa, audiobook. Ostatnio naprawdę trudno znaleźć mi czas na czytania (nie mówiąc już o pisaniu recenzji), dlatego postanowiłem wrócić do dawnego zwyczaju słuchania książek w wersji audio podczas drogi do i z pracy/zajęć. Zazwyczaj stoję w dużych korkach, więc przesłuchiwanie kolejnych pozycji idzie mi zaskakująco sprawnie.
Na pierwszy ogień poszedł Azazel Borisa Akunina. Kryminał jest dostatecznie lekką lekturą i nie wpływa na moją zdolność kierowania pojazdem, a kiedyś zaczytywałem się w książkach Agathy Christie, więc była to idealna okazja ponownego zapoznania się z gatunkiem. I tu czekał mnie pierwszy zgrzyt.
Azazel nie jest kryminałem, nie w klasycznym sensie tego słowa, nawet nie kryminałem chandlerowski, to raczej opowieść szpiegowska. Nie uświadczymy tu misternie zaplanowanej zbrodni ani mocnego zwrotu akcji. Akunin upewnia się, że czytelnik wie więcej od bohaterów, a rozwiązanie zagadki staje się oczywiste mniej więcej w połowie książki.
Nie mówię, że to wada, środek ciężkości powieści jest przesunięty gdzie indziej i tam leży siła książki Akunina. Przede wszystkim zafascynował mnie świat przedstawiony, XIX wieczna Rosja (i nie tylko) odmalowana kameralnie, ale szczegółowo. Stylizacja w Azazelu sięga głębiej, autorowi udaje się oddać nie tylko powierzchowny, materialny klimat epoki (dorożki, pierwszy telefon etc.), ale i panującą wówczas mentalność. Poruszane problemy – chociażby fala samobójstw wśród młodzieży – prądy myśli, zagadnienia społeczne, to kwestie silnie osadzone w tamtym okresie.
Akunin poszedł o krok dalej – w wiarygodnie nakreślonej Rosji umieścił wiarygodnych bohaterów. Co najważniejsze, w przeciwieństwie do większości pisanych obecnie kryminałów retro (słowa kryminał używam tu bardzo liberalnie) nie są oni anachroniczni, ich przemyślenia i ideały odpowiadają „duchowi czasów.” Autorowi zdarza się tu i ówdzie przerysować którąś postać, ale generalnie ucharakteryzowanie stoi na bardzo wysokim poziomie. Można nie przepadać za odrobinę fajtłapowatym, nieokrzesanym głównym bohaterem, ale trzeba przyznać, że jest w swojej nieokrzesanej fajtłapowatości konsekwentny.
Gorzej ma się sprawa z fabułą, ale z zupełnie innych powodów, niż te, które zasygnalizowałem na początku recenzji. Jak na mój gust Akunin zbyt często sięga po wygodne zbiegi okoliczności, zakrawające miejscami o deux ex machinę. Nie przeszkadzało mi to w lekturze (czy raczej odsłuchiwaniu), potrafiłem je wszystkie przełknąć, ale wiem, że nie każdemu się to uda. Myślę, że sprawę ratuje poprowadzona ze swadą i humorem narracja, nie stroniąca od przytyków wymierzonych w głównego bohatera.
Osobne miejsce należy się wykonaniu audiobooka. Przyznam od razu, że jestem w tej kwestii zupełnym laikiem, więc po prostu podzielę się z wami moimi odczuciami. Dźwięk był w porządku, chociaż miejscami zdawało mi się, że traci na ostrości (i zanim napiszecie, to nie wina mojego odtwarzacza – sprawdziłem). Lektor, Leszek Teleszyński, świetnie wywiązał się ze swojej roli, jego miarowy, niemal dystyngowany ton głosu nie rozpraszał (a to zdarza się czasem w przypadku książek audio),a pomagał budować klimat.
Azazela Borisa Akunina słuchało się przyjemnie, chociaż nie mogę powiedzieć, bym nie był odrobinę rozczarowany fałszywym marketingiem stojącym za książką. Polecam na kilka wieczorów niezobowiązującej, lekkiej lektury.
Na pierwszy ogień poszedł Azazel Borisa Akunina. Kryminał jest dostatecznie lekką lekturą i nie wpływa na moją zdolność kierowania pojazdem, a kiedyś zaczytywałem się w książkach Agathy Christie, więc była to idealna okazja ponownego zapoznania się z gatunkiem. I tu czekał mnie pierwszy zgrzyt.
Azazel nie jest kryminałem, nie w klasycznym sensie tego słowa, nawet nie kryminałem chandlerowski, to raczej opowieść szpiegowska. Nie uświadczymy tu misternie zaplanowanej zbrodni ani mocnego zwrotu akcji. Akunin upewnia się, że czytelnik wie więcej od bohaterów, a rozwiązanie zagadki staje się oczywiste mniej więcej w połowie książki.
Nie mówię, że to wada, środek ciężkości powieści jest przesunięty gdzie indziej i tam leży siła książki Akunina. Przede wszystkim zafascynował mnie świat przedstawiony, XIX wieczna Rosja (i nie tylko) odmalowana kameralnie, ale szczegółowo. Stylizacja w Azazelu sięga głębiej, autorowi udaje się oddać nie tylko powierzchowny, materialny klimat epoki (dorożki, pierwszy telefon etc.), ale i panującą wówczas mentalność. Poruszane problemy – chociażby fala samobójstw wśród młodzieży – prądy myśli, zagadnienia społeczne, to kwestie silnie osadzone w tamtym okresie.
Akunin poszedł o krok dalej – w wiarygodnie nakreślonej Rosji umieścił wiarygodnych bohaterów. Co najważniejsze, w przeciwieństwie do większości pisanych obecnie kryminałów retro (słowa kryminał używam tu bardzo liberalnie) nie są oni anachroniczni, ich przemyślenia i ideały odpowiadają „duchowi czasów.” Autorowi zdarza się tu i ówdzie przerysować którąś postać, ale generalnie ucharakteryzowanie stoi na bardzo wysokim poziomie. Można nie przepadać za odrobinę fajtłapowatym, nieokrzesanym głównym bohaterem, ale trzeba przyznać, że jest w swojej nieokrzesanej fajtłapowatości konsekwentny.
Gorzej ma się sprawa z fabułą, ale z zupełnie innych powodów, niż te, które zasygnalizowałem na początku recenzji. Jak na mój gust Akunin zbyt często sięga po wygodne zbiegi okoliczności, zakrawające miejscami o deux ex machinę. Nie przeszkadzało mi to w lekturze (czy raczej odsłuchiwaniu), potrafiłem je wszystkie przełknąć, ale wiem, że nie każdemu się to uda. Myślę, że sprawę ratuje poprowadzona ze swadą i humorem narracja, nie stroniąca od przytyków wymierzonych w głównego bohatera.
Osobne miejsce należy się wykonaniu audiobooka. Przyznam od razu, że jestem w tej kwestii zupełnym laikiem, więc po prostu podzielę się z wami moimi odczuciami. Dźwięk był w porządku, chociaż miejscami zdawało mi się, że traci na ostrości (i zanim napiszecie, to nie wina mojego odtwarzacza – sprawdziłem). Lektor, Leszek Teleszyński, świetnie wywiązał się ze swojej roli, jego miarowy, niemal dystyngowany ton głosu nie rozpraszał (a to zdarza się czasem w przypadku książek audio),a pomagał budować klimat.
Azazela Borisa Akunina słuchało się przyjemnie, chociaż nie mogę powiedzieć, bym nie był odrobinę rozczarowany fałszywym marketingiem stojącym za książką. Polecam na kilka wieczorów niezobowiązującej, lekkiej lektury.
Akunin to moja, wprawdzie maleńka, ale jednak, pięta Achillesa. Niczego jeszcze nie czytałam tegoż autora, chociaż wszyscy wzdychają na sam dźwięk jego nazwiska. To chyba z wrodzonej przekory, rzadko sięgam po coś, co chwalą wszyscy. Wolę - i na pewno jest to przejaw jakiegoś rodzaju narcyzmu - delektować się wrażeniem, że to Ja kogoś, jakiś tytuł, odkryłam. Co nie znaczy, że nie czytam "poczytnych" pisarzy, ależ nie, owszem, ambicja każe mi jednak iść pod prąd. No upss! Wszyscy mamy jakieś zady i walety! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
A widzisz, mnie zupełnie te zachwyty ominęły, sięgając po Azazela, Akunin był mi zupełnie obcy. I chociaż byłem książką odrobinę zawiedziony, myślę, że zdecyduję się na jeszcze jakąś z jego powieści – jeśli dostanę ją w formie audio.
OdpowiedzUsuń