sobota, 30 października 2010

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych, część 12


[Poniżej znajdują się spoilery do książek z cyklu Malazańskiej Księgi Poległych]

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych trwa. Przypominam: w tym cyklu przywołuję treść poszczególnych rozdziałów sagi Stevena Eriksona, wdając się czasem w analizę lub interesujące dygresje. Oczywiście, moje posty są tylko cieniem rzucanym przez właściwy re-read, odbywający się na stronie wydawnictwa Tor. Osoby chcące pogłębić znajomość Malazańskiej Księgi Poległych kieruję tutaj.

Przed nami największe wyzwanie: konwergencja. W ostatnich rozdziałach książek z serii Malazańskiej Księgi Poległych zawyczaj dzieje się tyle, ile w innych powieściach, od początku do końca. Zawsze, kiedy o tym myślę, zadziwia mnie, że Ogrody Księżyca były pierwotnie scenariuszem filmowym. Jak Erikson planował to wszystko zmieścić w dwu-, trzygodzinnym filmie – pozostaje dla mnie zagadką. Ale do rzeczy.

Zwycięski, ale sponiewierany walką ze smokami jaghucki tyran wkracza do snu Kruppe’ego, gdzie pulchny gospodarz, K’rul i Tool zastawili na niego pułapkę. Tyran nie godzi się na taki los i ucieka – jak twierdzi pradawny bóg, do nowego ciała.

Kalam i Paran spotykają Apsalar w ogrodzie – dziewczyna przypomina ich sobie jak przez mgłę (jeden był jej starym przyjacielem… drugiego zabiła). Cała trójka zauważa, że to, co wzięli wcześniej za ławeczkę, rośnie (z miejsca, z którym Lorn podłożyła wcześniej Finnest). Sójeczka „spuszcza ze smyczy” saperów Skrzypka i Płota.

Rallick Nom spotyka się najpierw z Kruppe’em, a potem z Vorcan. Grubasek opowiada mu zagadkowo o „czekającym nań przeznaczeniu”, wspomina też, że Darudżystan jest „świetnie przygotowany” na odparcie tyrana. Zabójca nic z tego nie rozumie. Vorcan z kolei nie może się nadziwić, jak Rallickowi udało się przebić przez ochronną magię i zabić Turbana Orra, ale ostatecznie dochodzi do wniosku, że takie umiejętności mogą się jej w tej chwili bardzo przydać.

Znów zmieniamy perspektywę. Crokus przekonuje się, że Chalice go nie zdradziła i że wcale jej nie kocha (myśl znamienna dla dorastających młodych mężczyzn). Złodziej rusza na poszukiwania Apsalar.

W ogrodzie dziwna struktura wciąż rośnie. Młotek boi się do niej podejść (czuje jej głód). Jest za to w stanie ustalić bez żadnych wątpliwości, że Apsalar nie jest już opętana, a jakaś istota lub osoba próbuje ją ochronić przed przykrymi wspomnieniami z czasu, kiedy dziewczyna była Żal. Przybywają Rallick i Vorcan.

Drewniana struktura wreszcie zostaje nazwana – to Azath. Jedyną osobą, na którą nie wywiera wpływu, okazuje się Rallick – co więcej, obecność zabójcy spowalnia jej wzrost (efekt otataralu). Kalam ma wreszcie okazję złożyć Vorcan swoją ofertę: proponuje mianowicie, aby ona i jej skrytobójcy pozbyli się rządzącej Darudżystanem Koterii T’orrud. Vorcan informuje go o przymierzu pomiędzy magami Baruka i Mammota i Odpryskiem Księżyca, ale Malazańczyk nakazuje jej zignorować Rake’a – imperium jest zupełnie zadowolone faktem, że władca Tiste Andii zmierzy się z jaghuckim tyranem (w końcu taki od początku był plan). Vorcan (ujawniając, że jest wielkim magiem) przyjmuje kontrakt i nakazuje Rallickowi zostać na miejscu, aby spowolnić wzrost Azath. Całą tę wymianę zdań podsłuchuje Crokus. Złodziej wychodzi z ukrycia, kiedy zabójca zostaje sam. Ten nakazuje mu ostrzec Baruka i Mammota o umowie zawartej przez Vorcan.

Rake i Baruk przemierzają miasto karocą. Władca Odprysku Księżyca relacjonuje zmagania z tyranem, sugeruje wielkiemu alchemikowi, aby nakazał oczyścić ulice – tak aby straty w ludziach były jak najmniejsze. Wreszcie prosi, aby wskazać mu jakiś wysoki punkt widokowi. Baruk kieruje go – a jakże by inaczej – do dzwonnicy K’rula.

Na fecie wybuch panika. Okazuje się, że tyran opętał Mammota (znalazł nowe ciało, pamiętacie?). Szybki Ben ratuje jedną z czarodziejek (Derudan), a potem staje do walki z Jaghutem. Magiczna fala łamie Sójeczece nogę i uderza w Parana – ale kapitana chroni miecz Oponn. Aha, ginie też kupa gości.

To, co dzieje się dalej, musi stanowić najbardziej skomplikowaną/szaloną/wykręconą scenę w całej książce. Orientujcie się. Paran (za sprawą wyładowania, które rozbiło się o miecz Oponn?) przenosi się w „inne miejsce” (jakaś Grota?), gdzie Tool walczy z Finnestem (pod postacią figury w kształcie Jaghuta). Z bagnistego jeziora wyłania się jakiś dom (to Azath). Imass nakazuje kapitanowi go chronić, ale tym razem Przypadek (miecz Parana) nie zdaje egzaminu. Magia Omtose Phellack (magia Jaghutów) budzi w kapitanie krew Ogara (pamiętacie skąd się tam wzięła?). W szale, Paran atakuje Finnest i rozdziera go na strzępy. Azath skrzętnie wyciąga korzenie po te fragmenty. I jak? Zgubiliście się gdzieś?

Paran wraca do normalnego (to w sumie dyskusyjne określenie) świata. Szybki Ben atakuje Mammota mocą siedmiu (tak, siedmiu) Grot. Płot strzela do opętanego przez tyrana maga pociskiem Moranthów. Jak możecie się domyślić, eksplozja jest olbrzymia.

Na dnie powstałego krateru jakaś istota (tyran) próbuje na powrót przybrać swój kształt, ale to wysiłek daremny – Azath już wyciąga po nią swoje korzenie i wciąga pod ziemię. Derudan odchodzi, a Kalam wreszcie zdaje sobie sprawę, że podłożenie ładunków wybuchowych w mieście korzystającym ze złoży gazu, aby napędzać system publicznych latarni (między innymi), mogło nie być najlepszym pomysłem.

Nad wzgórzami, na których doszło do walki z tyranem w poprzednich rozdziałach, krąży Starucha. Wielki Kruk odnajduje ranną smoczycę Silanah.

To był rozdział dwudziesty drugi. Dwudziesty trzeci znów rzuca nas na głębokie wody – Paran przedziera się przez chaszcze wewnątrz Groty Cienia. Atakuje go Ogar Rood, ale zwierzę jest zdezorientowane więzią, która łączy go z kapitanem (wciąż ta krew?). Pojawia się Kotylion. Patron Skrytobójców daje Paranowi lekcję poglądową na temat manipulacji bogów, przestrzega go, by „nie zwracał na siebie uwagi.” Kapitan oddaje mu miecz Oponn i powraca do swojego świata. Znów w ogrodzie, oznajmia Młotkowi, że wybiera się po przyboczną Lorn.

W innej części miasta pogrążony w żalu Crokus przemierza dachy w kierunku posiadłości Baruka. Na niebie nad Darudżystanem zawisa Odprysk Księżyca.

Lorn wyczuwa śmierć tyrana. Jest niezadowolona, ale jednocześnie pewna, że wraz z Tayschrennem uda im się teraz opanować Darudżystan. Zanim wyruszy na polowanie na powiernika monety Oponn, wypuszcza na wolność potężnego demonicznego władcę Galayn – ostatniego asa w rękawie, który być może zgładzi Rake’a.

Baruk rozpacza nad śmiercią Mammota, pocieszając się jedynie, że wielki kapłan D’rek nie zginął od miecza Anomandera Rake’a. Przybywa Delurdan, która zdaje sprawę z ostatnich chwil życia Mammota/tyrana. Oboje wyczuwają uwolnienie demonicznego władcy, a sekundę później śmierć dwójki magów z Koterii (to robota Vorcan).

Rake obserwuje miasto z dzwonnicy K’rula. Dołącza do niego pradawny bóg we własnej osobie. Te dwie ponadczasowe osobistości rozmawiają chwilę o przemijaniu, ale szybko przerywa im nadejście demonicznego władcy (pod postacią smoka). Rake zeskakuje z dzwonnicy, zamieniając się w smoka (jak wiemy, jest jednopochwyconym).

Kalamowi udaje się powstrzymać Skrzypka i Płota, zanim obrócą całe miasto w perzynę. Trójka żołnierzy rozpoznaje nadciągającego demona Tayschrenna i rzucają się do ucieczki.

Lorn próbuje zaatakować Crokusa, ale znów bronią go jego niewidzialni strażnicy (Karmazynowi Gwardziści, ci sami, którzy ochronili go przed Serrat). Jeden z nich, Paluszek, wreszcie tłumaczy młodemu złodziejowi moc monety i przestrzega go, by wyrzucił ją, gdy szczęście się od niego odwróci.

Prawdę mówiąc, ta scena to jedna z tych, które dla mnie nie trzymają się kupy – skąd to zainteresowanie księcia K’azza albo Caladana Brooda Crokusem? Zniknięcie Karmazynowej Gwardii z kart książek Eriksona (powrócą w chwale dopiero w, cóż, Powrocie Karmazynowej Gwardii Esslemonta) tylko potęguje moje zagubienie.

Lorn ucieka z walki i trafia na dwójkę pracownic Gospody „Pod Feniksem”, Meese i Iriltę, które zabijają ją na rozkaz Węgorza. To bardzo mocna scena – potężna przyboczna ginie w zaułku, zamordowana w chwili nieuwagi przez dwie proste kobiety. Pojawia się Paran, ale nie informuje Lorn o swoich niedawnych zamiarach. Kiedy przyboczna wreszcie odchodzi, kapitan zabiera jej otataralowy miecz (miecz, który notabene „zgubi się” pomiędzy Ogrodami Księżyca a Wspomnieniem Lodu) i stawia czoło Oponn.

W innej części miasta Rake atakuje demonicznego władcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz