poniedziałek, 4 października 2010

Recenzja. Wędrowiec


Wędrowiec Cola Buchanana był nieplanowaną lekturą. Nie miałem akurat dostępu do mojego książkowego stosu, potrzebowałem czegoś lekkiego dla zabicia czasu. Skusił mnie statek powietrzny z okładki, przyznaję. Więc jak sobie poradziła debiutancka powieść Buchanana? Dokładnie tak, jak się tego spodziewałem.

Akcja Wędrowca toczy się w bardzo osobliwym świecie stanowiącym mieszankę inspiracji państwami starożytnej i średniowiecznej Afryki, państwami-miastami Włoch i szeroko rozumianym steampunkiem. Trudno to w kilku słowach opisać, ale kreacja Buchanana zapada w pamięć, wybija się na tle podobnych książek. Poszczególne elementy nie wypadają już tak dobrze; Imperium Mann to zła teokracja, o jakich czytaliśmy wielokrotnie, nieokrzesany młodzian to nieokrzesany młodzian, małomówny mentor to małomówny mentor.

Są też Roshuni, sekta skrytobójców. Ci z Was, którzy śledzą mój cykl „Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych”, wiedzą, jaki jest mój stosunek do wszelkiej maści gildii i zrzeszeń zabójców. A jednak w przypadku Wędrowca ten motyw mnie nie raził. Może to zasługa konstrukcji samej organizacji, której bliżej do asasynów z Alamutu, niż agencji usługowej typowych sag fantasy.

Fabuła Wędrowca nie zachwyca, nie rozczarowuje, nie zaskakuje i nie męczy. Buchanan nie serwuje zwrotów akcji ani niecodziennych bohaterów. Jego książka to szybka, prostolinijna opowieść o wendecie. Użyty język jest prosty, ale plastyczny, pełen ciekawych środków stylistycznych. Książkę czyta się bardzo dobrze, autorowi nawet mimo pewnych urwanych wątków i drobnych niekonsekwencji udaje się utrzymać tempo akcji i napięcie.

Prawdziwym atutem Wędrowca jest jego niechęć do gloryfikacji wojny i przemocy. Nie uświadczymy tutaj radosnych okrzyków bitewnych, wielkich wojowników i chwalebnej krucjaty. Buchanan pokazuje bardzo ludzkie, bardzo przerażające oblicze konfliktu. Na polu bitwy mężczyźni zamieniają się w bełkocących głupców albo zlęknione zwierzęta, a kiedy kończy się rozlew krwi, okazuje się, że muszą rozpocząć kolejną walkę – o własne człowieczeństwo.

Co tu dużo mówić: jestem bardzo zadowolony z lektury. Oczekiwałem od Wędrowca niewyszukanej rozrywki i otrzymałem ją z nawiązką, okraszoną ciekawym światem i interesującymi przemyśleniami. Buchanan zagrał kilka razy na moich emocjonalnych strunach (w momentach, w którym bym się tego po sobie nie spodziewał), może nie zaskoczył mnie fabułą, ale z pewnością zabawił. Jeśli tak ma wyglądać przyszłość przygodowej fantasy, jestem zdecydowanie na tak.

2 komentarze:

  1. Wędrowiec to wspaniałe dzieło Cola Buchanana. Książka ta przenosi nas wspaniały świat stworzony przez autora. Sądzę jednak iż śmierć młodego Roshuna niebyła potrzebna. Zastanawiam się co będzie w następnym tomie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi osobiście się spodobała książka, choć mogło być trochę inne zakończenie. kolega , ,,28 grudnia 2010 14:44". A czy i kiedy ma być następny tom?

    OdpowiedzUsuń