Biały Atrament ma już rok. Co prawda nie zdążyłem wrócić na tyle wcześnie, aby opublikować tę wiadomość wczoraj, czyli 07.01, ale kto by się tam czepiał o dwie godziny. W każdym razie Biały Atrament ma już rok, ale ja zupełnie tego nie czuję. Szybko minęło. Przez ten rok opublikowałem 83 posty, czyli średnio jeden na cztery dni. Nieźle, chociaż nijak się to ma do moich pierwotnych planów. Czytam tamten pierwszy wpis i widzę, jak zamierzenia rozminęły się z rzeczywistością. Nic to – blog przetrwał pierwszy rok, przetrwa kolejny, pozostaje sobie tylko liczyć, hm, może 1 posta na trzy dni? Może większej regularności?Co do zawartości, to pewnie się nie zmieni. Wciąż będą recenzje (najbliższe to Modyfikowany węgiel, Lewiatan i Nocni wędrowcy), wciąż będę gonił wielkie czytanie malazańskiej księgi poległych i wciąż będę publikował bezwstydne wieści o moich literackich podbojach. Może będzie coś jeszcze. Ale w tym roku bez szumnych zapowiedzi, poprowadzimy go na czuja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wszystkiego najlepszego, mały;-) i oby tak dalej!
OdpowiedzUsuńJestem chory więc wybacz za poślizg, ale wszystkiego najlepszego oraz kolejnych lat owocnego pisani, lekkiego pióra i tak oddanych czytelników jak ja ;)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJestem w trakcie czytania "Jedenastu Pazurów" i przybywam tu, żeby pogratulować opowiadania. Do końca zostały mi jeszcze dwa, ale "Nocą czarną jak kot" to póki co mój faworyt. :)
Eruana: Dzięki!
OdpowiedzUsuńTycjan: Dzięki (coś znowu ruszyło z Atlantydą)!
Barni: Dzięki, cieszę się, że przypadło do gustu :)
Wszystkiego Najlepszego! Życzę cierpliwości i pomysłów na kolejne lata :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie :)