niedziela, 30 stycznia 2011

Recenzja. Lewiatan (wydanie angielskie)

Nie ukrywam, że jestem fanem steampunku, czasem przejawiam nawet swego rodzaju snobistyczną dumę, że lubiłem go już wtedy, kiedy jeszcze nie był „cool.” Z zainteresowaniem śledzę historię gatunku i muszę przyznać, że w tym krótkim czasie od publikacji „Maszyny różnicowej” wiele się zmieniło – przede wszystkim, lektury stały się bardziej przystępne, skierowane do szerszej publiczności. Koronnym dowodem może być Lewiatan Scotta Westerfelda, książka specjalnie przeznaczona dla młodszego czytelnika.

W Polsce Lewiatan będzie miał premierę w tym roku (ukaże się nakładem wydawnictwa Rebis), ale ja pozwoliłem sobie przeczytać go w oryginale, co zresztą nie było trudne, bo został napisany bardzo prostym (ale nie prostackim) językiem. W stylu wyraźnie widać młodzieżowy charakter książki. Wszystko jest jasno opisane, zdania nie są zbytnio złożone, wątki są liniowe i nierozbudowane. W zasadzie książka jak mało która nadaje się do nauki angielskiego.

To, co tracimy w warstwie językowej, Westerfeld nadrabia pomysłem. Autorzy rzadko sięgają do czasów I wojny światowej po inspirację, dlatego mimo znanego schematu fabularnego, Lewiatan wydał mi się interesujący. Świetnie wypada też kontrast pomiędzy zmechanizowanymi siłami Państw Centralnych (pomyślcie o maszynach kroczących z silnikami diesla) a Ententą, która wykorzystuje do walki (i produkcji, i wszystkiego innego) jedynie istoty żywe. Kolejne wynalazki i stwory są sprytnie pomyślane i działają na wyobraźnię – a jeśli nie, to na pewno uczynią to liczne, doskonałe ilustracje.

O samej fabule nie mogę powiedzieć za wiele, bo jak wspomniałem wcześniej jest schematyczna, a książka należy do krótkich, zanim na dobre wgryzłem się w świat przedstawiony, już się skończyła. Główni bohaterowie też odzwierciedlają pewne archetypy, ale Westerfeld świetnie radzi sobie z nakreśleniem ich charakterów. Szczególnie przypadła mi do gustu kreacja postaci kobiecych, zarówno rezolutna, odważna, obeznana z maszynami Deryn, jak i inteligentna i może odrobinę wyrachowana dr Barlow to silne kreacje przełamujące stereotypy. Normalnie bym o tym nie wspominał, ale że książka jest skierowana do młodszego czytelnika, to ten fakt bardzo cieszy. Lewiatan tworzy rzeczywistość wyemancypowaną, bez wyraźnie przypisanych ról ze względu na płeć – co było nagminne w książkach młodzieżowych, które sam kiedyś czytałem.

I to w sumie wszystko, co mogę o Lewiatanie powiedzieć. Książkę czyta się dobrze i szybko, można ją spokojnie skończyć w jeden niezbyt intensywny wieczór. Nie ma tu żadnego drugiego dna, żadnego przesłania (być może poza oczywistym) ani rozbudowanych wątków pobocznych. Jest fascynujący świat, poczucie przygody, dobra zabawa. Nie wiem, ile frajdy znajdą w niej starsi czytelnicy (to chyba zależy od tego, ile wciąż mamy w sobie z dziecka), ale dla młodszych będzie to strzał w dziesiątkę.

3 komentarze:

  1. Recenzja trafiona w 100%, brawo! Ja przeczytałam już wersję przełożoną przez p.Rybskiego, lecz odczucia mam identyczne :). To chyba świadczy o dobrym przekładzie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja mogę dodać, że "Lewiatan" posiada otwarte zakończenie, co oznacza, że zapowiada kolejną partię przygód Alka, Deryn i doktor Barlow w następnej części cyklu. Mam jednak nadzieję, że w "Behemocie" Westerfeld przedstawi jeszcze inny świat, będący kontrastem dla chrzęstów i darwinistów. Nie żebym nie była zadowolona z opisów tych dwóch grup. Wręcz przeciwnie! Dlatego mam nadzieję, że autor nie poprzestał na nich.

    OdpowiedzUsuń
  3. Miła książeczka. Taka fantastka, która spodobałaby się każdemu (bo trzeba wiedzieć, że nie wszyscy lubią ten gatunek). Ja na przykład jestem wybredna. Ale Westerfeld przyciągną mnie kobiecymi postaciami "Lewiatana", ciekawym światem darwinistycznych zwierząt. Nie do końca lubię wojenne powieści, ale tu ten wątek jest jak dla mnie jakby to powiedzieć...strawny

    OdpowiedzUsuń