sobota, 25 września 2010

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych, część 10


[Poniżej znajdują się spoilery do książek z cyklu Malazańskiej Księgi Poległych]

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych trwa. Przypominam: w tym cyklu przywołuję treść poszczególnych rozdziałów sagi Stevena Eriksona, wdając się czasem w analizę lub interesujące dygresje. Oczywiście, moje posty są tylko cieniem rzucanym przez właściwy re-read, odbywający się na stronie wydawnictwa Tor. Osoby chcące pogłębić znajomość Malazańskiej Księgi Poległych kieruję tutaj.

Czuję, że muszę przyspieszyć moje wielkie czytanie, bo mam już trzytygodniowy poślizg względem anglojęzycznego, a chciałbym gdzieś pomiędzy wpisy wepchnąć również recenzję Pyłu Snów. Więc do dzieła: w rozdziale 18 wątki zaczynają się splatać, a mgła unosić.

Rozdział otwiera scena z udziałem Podpalaczy Mostów. To jeden z cieplejszych fragmentów Ogrodów Księżyca. Sójeczka izolował się od swoich podkomendnych - w życiu zbyt wiele naoglądał się śmierci - wyznawał zasadę „nie spoufalania się”, bowiem w ten sposób łatwiej było mu znosić stratę żołnierzy. Oddział doprowadza do konfrontacji dowódcy z tym strachem – wreszcie Sójeczka przyjmuje ich „ofertę” przyjaźni. Jak wspominałem we wcześniejszych postach z serii, Eriksonowi świetnie wychodzi obrazowanie żołnierskiego braterstwa i tym razem jest nie inaczej. Scena nie jest wymuszona ani ckliwa. Jest szczera.

Tymczasem Paran dociera do Darudżystanu z półżywym Collem. Dawny możny prosi kapitana, aby zaprowadził go do Gospody „Pod Feniksem.” W tawernie przebywają już Crokus i Żal/Apsalar – pracownice przybytku otrzymały wyraźne rozkazy od Węgorza, aby ich tam zatrzymać. Przybywa Kalam (ponownie próbuje skontaktować się z Gildią Skrytobójców), któremu Paran wydaje stanowczy rozkaz – zabójca ma sprawdzić Młotka, uzdrowiciela Podpalaczy Mostów.

W gospodzie pojawia się cały oddział Malazańczyków. Młotek rzeczywiście jest w stanie uleczyć Colla, ale nie na tym skupi się czytelnik. Tylu informacji i odpowiedzi, ile otrzymujemy podczas tej sceny, nie dostaliśmy chyba od początku książki. Sójeczka kontaktuje się z Dujekiem za pośrednictwem dziwnego komunikatora pradawnej rasy K’Chain Che’Malle (biorąc pod uwagę konstrukcję ich twierdz oraz statek odkryty przez Karsę w Domu Łańcuchów, zakładam, że to jakiś rodzaj zaawansowanej technologii, nie magia). Zaczyna się wymiana wieści. Bohaterowie debatują o śmierci czarodziejów (Ballurdana i Tattersail), o zamiarach Laseen, o prawdziwym celu Lorn i Toola, o machinacjach potęg (Tronu Cienia, Oponn, Rake’a i „jakiejś marionetki”). Wreszcie, otrzymujemy dwa soczyste kawałki, które staną się osią następnych dwóch tomów serii. Dujek wspomina o rozwiązaniu armii i rychłym transporcie do Siedmiu Miast, gdzie lud dojrzał do buntu (witajcie Bramy Domu Umarłych), a także o większym od Rake’a czy jaghuckiego tyrana zagrożeniu z południa, w osobie Panniońskiego Jasnowidza (witaj Wspomnienie Lodu). Pamiętam, że czytając ten fragment pierwszy raz, wiele lat temu, zachodziłem w głowę: dobry Boże, nie skończył jeszcze (mowa oczywiście o Eriksonie) jednego wielkiego konfliktu, a już planuje następny? Dzisiaj uważam to za mistrzowski ruch. Rzadko kiedy prowadzący wojnę skupiają się tylko na pokonaniu wroga – świat jest zawsze bardziej złożony - patrzą naprzód, na powojenną sytuację, na konflikty i problemy, które powstaną w wyniku zakończenia danego starcia. Tak jest też w Malazańskiej Księdze Poległych.

W cieniu powyższej sceny rozgrywają się inne, bardziej kameralne, ale nie mniej ważne. Rallick Nom ściera się z Ocelotem w dzwonnicy K’rula. Ten drugi płaci za spotkanie życiem, ten pierwszy zostaje jednak ranny. Daleko poza miastem Tool lokalizuje finnest tyrana (w uproszczeniu, magiczny artefakt, w którym Jaghut przetrzymuje część swojej mocy). Plan wygląda następująco: Lorn zaniesie przedmiot do miasta, aura jej miecza ukryje go na pewien czas przed zmysłami tytana. Kiedy ten się obudzi i odkryje, gdzie znajduje się drogocenny obiekt, uda się po niego i wpadnie w pułapkę.

Rozdział 19 to ciąg scen przygotowujących wielki finał. Z jednej strony Rallick i Murillo pieczętują plany zabicia Turbana Orra (rany odniesione przez Rallicka zasklepiły się, a otataralowy pył pokrywający jego ciało zniknął). Murillo podejrzewa Kruppe’ego o bycie Węgorzem. Również Wielki Alchemik Baruk wyraża zainteresowanie nieuchwytnym przywódcą siatki darudżystańskich szpiegów i – to już moja spekulacja – również domyśla się, że jest nim Kruppe. Lorn przedostaje się samotnie do miasta (dzięki mocy otataralowego miecza, jej rany prawie się zasklepiły; przypomnijcie mi proszę, czy to Gotism, bo nie kojarzę tego leczniczego efektu z następnych tomów). Zamierza ukryć gdzieś finnest, a potem rozprawić się z powiernikiem monety i Żal/Apsalar. Paran zastanawia się nad planami Sójeczki dotyczącymi Darudżystanu – czy zamierzają przejąć władzę, aby z pomocą bogactwa państwa-miasta walczyć z Laseen? Nie, mają gorszego wroga, o którym była już mowa w poprzednim rozdziale: Panniońskiego Jasnowidza.

W rozdziale 19 Erikson poświęca też trochę miejsca Crokusowi i Apsalar. Jeszcze w gospodzie „Pod Feniksem” młody złodziej ma złe przeczucie; musi się rozmówić z Chalice. Na zewnątrz Serrat, jedna z Tiste Andii, która próbowała ich już zaatakować przed posiadłością Mammota (niewielka scenka z rozdziału 18), jeszcze raz nastaje na ich życie, ale powstrzymuje ją jakaś tajemnicza siła. Crokus i Apsalar kryją się w dzwonnicy K’rula, gdzie odnajdują ciało Ocelota. Widzą, jak na nocnym niebie wokół Odprysku Księżyca pojawiają się skrzydlate sylwetki. Apsalar opowiada Crokusowi legendę o ogrodach kryjących się pod powierzchnią księżyca i o czasie, kiedy wybrani zstąpią tam, aby żyć wiecznie w pokoju. Ci w was, którzy czytali Myto Ogarów, wiedzą, że to nie będzie możliwe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz