wtorek, 14 września 2010

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych, część 9


[Poniżej znajdują się spoilery do książek z cyklu Malazańskiej Księgi Poległych]

Wielkie czytanie Malazańskiej Księgi Poległych trwa. Przypominam: w tym cyklu przywołuję treść poszczególnych rozdziałów sagi Stevena Eriksona, wdając się czasem w analizę lub interesujące dygresje. Oczywiście, moje posty są tylko cieniem rzucanym przez właściwy re-read, odbywający się na stronie wydawnictwa Tor. Osoby chcące pogłębić znajomość Malazańskiej Księgi Poległych kieruję tutaj.

Rozdziały 16 i 17 zwalniają gorączkowe tempo narzucone poprzednim razem. Lorn powraca do Toola, który odnalazł wejście do kurhanu. To ostatnia chwila wahania - wypuszczenie tyrana nie wydaje się najlepszym pomysłem – niemniej jednak Przyboczna kontynuuje podróż po obranej ścieżce. Jej wybór, a raczej brak wyboru, zdanie się na los, kontrastuje z postępowaniem innych bohaterów rozdziału 16 (Parana i Colla) i świetnie podkreśla siłę twórczości Eriksona. Posiadając tak długą listę dramatis personae o różnych usposobieniach i celach, twórca MKP może pokazać całą gamę reakcji, w tym liczne błędne i pochopne decyzje; możemy śledzić poczynania poszczególnych postaci i dowolnie je zestawiać, wpisywać w kategorie czy przyporządkowywać do leitmotifów serii. Nie wiem, ilu czytelników faktycznie interesuje się motywami przewodnimi w książkach Eriksona, ale dla mnie to jeden z magnesów, który wciąż i wciąż przyciąga mnie do tej sagi.

Crokus i Żal powracają do Darudżystanu (Żal otrzymuje nowe, tutejsze imię: Apsalar, po bogini-patronce złodziei). Kruppe i Murillo śledzą ich, bo grubasek obawia się o bezpieczeństwo nosiciela monety Oponn (ale czemu zależy mu na wybranku boga przypadku?). Po drodze przez Wzgórza Gadrobi, Kruppe dzieli się też z kompanem podejrzeniami, co do natury misji Przybocznej. Już w mieście, Murillo i Rallick Nom finalizują swoje plany przywrócenia stanowiska i statusu Collowi.

Na Równinie Rhivii Paran zostaje zaatakowany przez tubylców, ale cudem wychodzi z opresji (przyp. MW: a podobno nie znajdował się już pod wpływem Oponn…). Spotyka odrodzoną Tattersail (pięciolatkę; we Wspomnieniu Lodu poznamy straszliwy proces, dzięki któremu taki szybki wzrost był możliwy), która obiecuje mu, że znów się spotkają. Paran spotyka również Colla – mężczyźni nawiązują specyficzny rodzaj przyjaźni, wymieniają się opowieściami o dawno dokonanych wyborach (Coll wreszcie zdradza okoliczności swojego społecznego upadku) i postanawiają wspólnie wkroczyć do Darudżystanu.

Czy tylko ja odnoszę wrażenie, że u Eriksona cała masa ludzi zawsze spotyka się przypadkowo na jakimś pustkowiu albo pustyni?

Rozdział 17 otwiera Księgę Szóstą, dotarliśmy już do trzech czwartych książki. Finał powoli wyłania się z chaosu – na pewno weźmie w nim udział tyran i Anomander Rake, ale poza tym pozostali bohaterowie-pionki są wciąż w ruch.

Rallick Nom dowiaduje się od agenta Węgorza (być może Niszczyciela Kręgu) o zleceniu na Colla, wystawionym przez lady Simtal. Zabójca nie zamierza stać spokojnie: w swoje ciało wciera otataralowy pył, który otrzymał od Baruka, zamierzając przeciąć drogę wynajętemu skrytobójcy. Erikson, ustami Wielkiego Alchemika, informuje nas, że proszek może mieć nieoczekiwane konsekwencje, w subtelny sposób dając do zrozumienia, że w grę wchodzi ascedencja.

Crokus i Apsalar przebywają w domu wujka Mammota, kiedy otrzymują informacje, że szukają ich ludzie D’Arle’ów. Młody złodziej uważa, że zdradziła go dziedziczka rodu, Chalice.

Najważniejszy fragment tego rozdziału opisuje rozmowę Wielkiego Alchemika z Anomanderem Rake’iem. Po raz pierwszy jesteśmy w stanie zobaczyć „bardziej ludzką” stronę Władcy Odprysku Księżyca. Tiste Andii tłumaczy Barukowi swoje motywy: prowadzi swój lud do walki w imię cudzej sprawy, bowiem alternatywą jest apatia. To potężny wątek, a jego fabularne korzenie sięgają „zdrady” Matki Ciemności, o której pisałem odrobinę przy okazji poprzedniej części Wielkiego czytania. W Ogrodach Księżyca wszystko to nie jest jednak dostatecznie wyjaśnione, dlatego można wybaczyć czytelnikowi, który znów dokona porównania Tiste Andii i elfów (chociażby tolkienowskich). Tak jak wspomniałem wcześniej, dopiero kolejne tomy, zwłaszcza Myto Ogarów (w tym artykule występujące wyjątkowo jako odwołanie pozytywne), przeistoczą tę rasę w oryginalny, fascynujący twór.

Niecodzienna wylewność Anomandera Rake’a też jest zastanawiająca – ja przypisuję ją nieobecności Dragnipura. Jak dowiemy się później (dużo później), starożytny miecz ciąży na duszy Władcy Odprysku Księżyca, dlatego wydaje mi się całkiem rozsądnym założenie, że jego absencja ma tak duży wpływ. Z drugiej strony, biorąc pod uwagę to, czego dowiadujemy się o orężu w Mycie Ogarów, trudno sobie wyobrazić, że Rake pozostawi go gdzieś na tak długi czas. Gotism?

Rozmowa Baruka i Anomandera Rake’a nie zawęża się jednak tylko do motywacji Tiste Andii. Otrzymujemy kolejne (bardzo skąpe) informacje o Koterii T’orrud i o Mammocie, Wielkim Kapłanie D’rek, Robaka Jesieni. Ten ostatni poważył się na bardzo niebezpieczną wycieczkę – magiczną, duchową podróż do kurhanu jaghuckiego tyrana. Wyprawa ma katastrofalne skutki; umysł Mammota zostaje uwięziony w sieci zaklęć Imassów (Grota Tellann) i Jaghutów (Omtose Phellack). Istnieje szansa, że budzący się tyran spróbuje go zniewolić (o czym ostatnim razem przestrzegał Tool).

Pozostały nam jeszcze cztery artykuły dotyczące Ogrodów Księżyca. Jeśli znajdę czas, na koniec zawrę również krótkie podsumowanie i/lub ogólne spostrzeżenia na temat stanu cyklu.

4 komentarze:

  1. Paran nie znajdował sie już pod wpływem Oponn, ale (o ile dobrze pamietam) nadal posiadał miecz nazwany przez niego Przypadkiem. Zdaje sie, że Anomander Rake poradził Ganoesowi, aby pozbył sie go, kiedy szczęscie go opuści.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to prawda, myślę, że masz rację. Rodzi to jednak inne pytanie - czemu moc miecza pozostała, kiedy Oponn porzucił Parana? W końcu, to był zwykły miecz kupiony na targu.
    Z drugiej strony, może po prostu tak to działa; bóg nie może dobrowolnie cofnąć każdego ze swoich błogosławieństw.

    OdpowiedzUsuń
  3. To dośc logiczne wytłumaczenie. Siegnąlem do mojego tomu Ogrodów Księżyca i znalazłem słowa odrodzonej Tattersail skierowane do Parana: (...) bóg, który sie opiekuje twym mieczem, nie ma tu wyznawców."

    A propos przypadkowych spotkan na pustkowiach - wg mnie twoje stwierdzenie jest szalenie trafne ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tylko czemu nadal się nim (mieczem) opiekuje? ;)

    Śmieję się z tych pustkowi, ale tak naprawdę je lubię; u Eriksona świat jest wciąż nieokiełznany, państwa nie mają granic, tylko ewentualne strefy wpływów. To nadaje lekturze specyficzny klimat.

    Niemniej jednak - chcesz kogoś spotkać, idź na pustkowie ;)

    OdpowiedzUsuń